Niedziela, dzień święty. Zaczął
się od Słowa Bożego w Internecie. Słowo mnie ucieszyło. Nie mam nic. A co mam przed
Bogiem?
Nie było dzisiaj gimnastyki.
Pospaliśmy trochę dłużej do 7:30.
Msza święta w cerkwi-kościele z
adoracją Najświętszego Sakramentu. Jeszcze nigdy nie byłam na tak
krótkiej Mszy niedzielnej, 35 minut z adoracja. Tempo zupełnie mi się to
nie podobało.
W kościele – cerkwi przeplatają się
kultury i symbole. Piękny ikonostas, ołtarz, a na nim
siedmioramienny świecznik.
Postawię wieczorem kolejne pytanie kolonistom (w trosce o ich rozwój intelektualny :-) - z niespodzianką za dobrą odpowiedź - jakich trzech wyznań symbole/elementy znajdują się w
tym miejscu.
Po powrocie „kamienista drogą, która
(jak powiedziała Helena, dla której góry to tylko Tatry)
„przypomina górską” wróciliśmy do ośrodka, aby przygotować
się do pleneru malarskiego. Odbył się w parku, nad rzeką
Muszynką.
Żar z nieba trochę wszystkich
zmęczył, więc odpoczynek poobiedni był dłuższy. Wychowawcy
zdążyli przygotować kartki do „bieganego bingo”.
Tuż przed wieczornym spotkaniem odbyło
się otwarcie wystawy „Wrażenia z Muszyny”. Głosowaliśmy na
najciekawsze prace.
Wieczór zawsze jest niespodzianką.
Dzieci polubiły angielskie piosenki i chętnie uczą się z Katy.
Przeczytałam wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, który podesłał
nam Józef. Zrobiło się cicho jak w kościele, a potem długa
runda o tym, co dla mnie było dziś najważniejsze? (GK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz